Wczoraj wróciłem z urlopu. Wczoraj o godz. 15:40 zmarł mój kolega.
Dzieliła nas duża różnica wieku, co jednak nigdy nie stanowiło problemu. Poznaliśmy się 11 lat temu pracując na tym samym stanowisku w tej samej firmie. Nasza ostatnia rozmowa telefoniczna miała miejsce na początku roku. Od kilku tygodni po głowie chodziła mi myśl, aby do niego zadzwonić, jednak zawsze na drodze stawało coś ważniejszego.
Teraz już nie muszę się spieszyć.
To nie pierwszy raz kiedy żałuję, że nie zadzwoniłem, nie spotkałem się z osobą, której już nie ma. Za każdym razem obiecuję sobie, że nie popełnię tego samego błędu. Za każdym razem żałuję tak samo.
Pociesza mnie myśl, że odszedł spokojnie, w trakcie śpiączki pooperacyjnej.
Panie Marku, ufam woli suwerennego Boga. Nie wiem jaki ma dla pana plan, jednak głęboko pragnę wierzyć, że cokolwiek nastąpi, będzie nam dane jeszcze spotkać się ponownie. Nie wiem tylko... jak od teraz będę znosił ciszę w słuchawce kiedy w końcu postanowię zadzwonić...