Estas Tonne, człowiek dzięki, któremu ponownie zacząłem poszukiwać samego siebie. Jego muzyka jest jak odkrywanie najdalszych zakamarków duszy, o których dzisiaj większość z nas już dawno zapomniała albo po prostu nie chce pamiętać. W świecie, gdzie wszyscy gonią za materialnym bytem, w świecie, w którym pieniądz definiuje stan, a stan definiuje wygodę, pojawił się On.
Człowiek, który na przekór światu podąża własną drogą, grając w różnych miejscach na świecie, bez sal koncertowych, bez drogich przygotowań, bez pieniędzy, żyjąc tylko z tego co sam dobrowolnie otrzyma.
A jego muzyka? a jego muzyka jest czymś wspaniałym, jakby nie z tego świata. Przepełniona duchowością w najczystszej postaci. I nie jest to wcale duchowość chrześcijańska, bliżej temu raczej do odwiecznego kultu ziemi i słońca. Jest w tym jednak coś pięknego, coś co nie pozwala zapomnieć i każe pochylić głowę przed Stwórcą całej wszechrzeczy... kimkolwiek On ci się wydaje.