Tedy zawoławszy Mojżesz wszystkiego Izraela; mówił do nich: Słuchaj Izraelu, ustaw i sądów, które ja dziś mówię w uszy wasze; nauczcie się ich, a przestrzegajcie tego, abyście je czynili. Pan, Bóg nasz, uczynił z nami przymierze na górze Horeb. Nie z ojcy naszymi uczynił Pan to przymierze, ale z nami, którzyśmy tu dziś wszyscy żywi. Twarzą w twarz mówił Pan z wami na górze, z pośrodku ognia, (A jam stał między Panem, i między wami na on czas, abym wam odnosił słowo Pańskie; boście się bali ognia, a nie wstąpiliście na górę) i rzekł: Jam jest Pan, Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi Egipskiej, z domu niewoli.
Nie będziesz miał bogów innych przede mną.
Ponad rok temu, tym wpisem, żaliłem się, że wypalony pracą zmuszony jestem zrezygnować z zajmowanego stanowiska. Nie była to wcale łatwa decyzja, tym bardziej, że nie miałem nic w pogotowiu.
Kontynuacją tego wpisu było osiem miesięcy czasu wolnego, gdy dochodziłem do siebie i nie zarabiałem pieniędzy. Starałem się inwestować w siebie, odpoczywać, robić wszystko to na co nie mogłem pozwolić sobie do tej pory.
Kończę czytać Rok biblijnego życia A. J. Jacobsa i znalazłem jeszcze jeden interesujący fragment, który chciałbym zachować:
(...) nie możemy się upierać, że Biblia wyznacza koniec naszej relacji z Bogiem. Kim my jesteśmy, by mówić, że Biblia zawiera całą mądrość? "Jeśli upierasz się, że Bóg ukazał się tylko raz, w jednym konkretnym miejscu, używając tylko tych słów, i nigdy nigdzie poza tym – to samo w sobie jest rodzajem bałwochwalstwa". Chodzi mu o to, że można być winnym bałwochwalstwa w stosunku do samej Biblii. Można zacząć czcić słowa zamiast ducha. Trzeba "spotkać Boga w połowie drogi w lesie".
Fragment dialogu między bohaterami:
(...) Ale religia to coś więcej. Chodzi o służbę Bogu. Yossi opowiada mi taką historię:
Dwóch mężczyzn odmawia codzienną modlitwę w pracy. Jeden poświęca jej dwadzieścia minut w biurze za zamkniętymi drzwiami i potem czuje się odświeżony i podniesiony na duchu, jakby właśnie wyszedł z sesji terapeutycznej. Drugi jest zbyt zajęty, może wcisnąć tylko pięciominutową modlitwę między rozmowy telefonicznie. Odmawia ją w ekspresowym tempie w pomieszczeniu z materiałami budowlanymi.
Który postępuje lepiej?
- Pierwszy – mówię.
- Nie – zaprzecza Yossi. – Drugi.
Ten drugi robił to tylko dla Boga. Poświęcał swój czas. Nie było w tym korzyści dla niego samego.
Myślę: ciekawe. Modlitwa to dobry sposób, abym nauczył się poświęcać czas dla dobra wyższego. Stanę się bardziej bezinteresowany. Lepszy. I wtedy zdaję sobie sprawę, że znowu wracam do hasła "poradnik". Nie potrafię przed tym uciec.
Znalezione w Roku biblijnego życia A. J. Jacobsa.
Zanotowałem dawno temu:
eros = miłość romantyczna
narcyzm = miłość do samego siebie
sexus = miłość fizyczna
philia = ciepłe uczucie wobec najbliższych osób i rzeczy
storge = miłość rodzicielska
agape = bezinteresowna miłość (z łac. caritas)
Miłość pochodząca od Boga to właśnie agape.
I jeszcze dopisek: miłość to nie jest uczucie, to jest postawa.
Złota liczba, która otacza nas z każdej strony. Czy Bóg w ten sposób podpisał się pod swoim dziełem? Kolejna rzecz, której istnienie ciężko wytłumaczyć "przypadkiem". Na czym polega jej fenomen i dlaczego jest tak wyjątkowa, tak niepodrabialna?