Tak się składa, że mamy dzisiaj święto. Jakie? do końca nie wiadomo. Jedni twierdzą, że to święto Wojska Polskiego, inni upierają się, że chodzi o "Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny". Tak czy owak sklepy są nieczynne, a ty nie musisz iść do roboty.
Zrozumiałem, że jestem perfekcjonistą. To źle. Bardzo źle. Perfekcjonista to osoba, która zbyt dużą uwagę przykłada do niezbyt istotnych szczegółów, przez co traci obraz całości i marnuje dużo czasu. Z pewnością nie zgodzisz się z tym, co teraz napisałem, bo wiesz jaką wartością jest dbałość o szczegół oraz dobrze i konsekwentnie wykonana praca, czyż nie?
Na podstawie książki pt. Wieczność w ich sercach Dona Richardsona wynotowałem określenia, którymi różni ludzie i ludy na przestrzeni lat tytułowały Najwyższego bez znajomości pięcioksięgu (poza Żydami):
El Elyon (Bóg Najwyższy) – Kananejczyk Melchizedek,
Thakur Jiu (Prawdziwy Bóg) – lud Santal,
Viracocha (wszechmocny Stwórca wszechrzeczy) – Inkowie,
Magano (wszechpotężny Stwórca wszystkiego, co istnieje) – lud Gedeo (Etiopia),
Logos, Theos – Grecy,
Jahwe – Żydzi,
Gud (Bóg) – Norwedzy,
Koro (Stwórca) – plemię MBaka,
Szang Ti (Pan Niebios) – Chińczycy,
Hananim (Pan wielki) – Koreańczycy,
Y'wa (Najwyższy Bóg) – lub Karen (Birma),
Karai Kasand (łaskawa nadprzyrodzona istota), Go Hpn Wa Ningsang (pełen chwały), Che Wa Ningchang (Ten, który wie) – lud Kachin (Birma),
Gri'Sza (Stworzyciel wszystkiego) – lud Lahu (Birma),
Siyeh (prawidziwy Bóg) – lud Wa (Birma),
Are-Metaya (Pan Miłosierdzia) – ludy Szan i Palaung (Birma),
Chepo-Thuru (Bóg, który wszystko podtrzymuje) – lug Naga (Indie),
Pathian (jeden najwyższy Bóg, Święty Ojciec) – lud Mizo (Indie).
W książce "Torturowani z powodu Chrystusa" Richard Wurmbrand napisał:
"Bóg będzie sądził nas nie według tego, ile wytrzymaliśmy, ale na ile potrafiliśmy kochać."
Polska – kraj, w którym nikt się nikim nie przejmuje i każdy chce okraść każdego. Nie widzę tego.
W jednym z ostatnich biuletynów GPCH Maciej Wilkosz napisał:
"(...) Na naszym kontynencie przybiera na sile islamski radykalizm, rosyjski totalitaryzm i zachodnioeuropejski relatywizm. Wszystkie te siły stoją w jawnej opozycji do ewangelii i coraz częściej dążą do otwartej konfrontacji z wyznawcami Chrystusa. Niestety, nazbyt często w odpowiedzi serwujemy naszemu otoczeniu chrześcijański "bylejakizm", miałki duchowo, pozbawiony Bożej miłości, mądrości i mocy. Tolerujemy, a niejednokrotnie promujemy wśród nas duchową, moralną i intelektualną tępotę. Ubieramy w szaty ewangelii nasze ludzkie wymysły, fascynacje, fanaberie i ekscesy. Nie jesteśmy jednak miastem Bożym zbudowanym na szczycie góry, w którym zamieszkuje Chrystus w swojej pełni i swoją światłością rozświetla mroki ludzkiej egzystencji [Mt 5:14]."
Tydzień temu oglądałem wspaniały film. Emocje trzymają mnie do tej pory dlatego postanowiłem odnotować to również na blogu.
Film nazywa się "Hacksow Ridge" (Przełęcz ocalonych) i opowiada o losach Desmonda T. Dossa, który podczas wojny odmawia noszenia broni. Prześladowany przez kolegów, wyśmiewany, poniżany, a ostatecznie uważany za tchórza przechodzi naprawdę ciężkie chwile. Nie zmienia to jednak jego decyzji, aby służyć swojemu krajowi najlepiej jak tylko potrafi.